sobota, 14 lipca 2007

Proznosc

Jezeli ktos sie stesknil za moim pyskiem to oto prosze:


Proznosc zawsze byla moja bardzo mocna strona .... :)

czwartek, 12 lipca 2007

Improvements...

Po pierwsze postanowilem, ze moze moja wioseczka ladna jest, ale skoro moge mieszkac w miescie to zamierzam to wykorzystac.

Poszukiwania mieszkania sa bardzo intensywne. W najblizszaych 2 dniach odwiedze 6 ewentualnych miejsc. Pewnie wezme cos blisko firmy, bo jest tanie i dobre, a jest dobre poniewaz jest tanie.

Dlaczego po tej stronie rzeki jest taniej?
Poniewaz plotka w narodzie mowi, ze te okolice to jest "worse neighbourhood", a spowodowane jest to tym, ze tu bylo kiedys sporo przemyslu, ze reszta miast to jedna wielka starowka (a kazdy chyba mial keidys fantazje mieszkania na starowce) i a czymze by innym - imigrantami. Mnie tam kilku Chinczykow, Turkow i Polakow nie przeraza, choc musze przyznac, ze czasami czuje sie nieswojo bedac jedynym bialym w tramwaju.

Po drugie chcialbym oglosic, ze lada moment blog i twardy dysk mojego lapa wzbogaca sie o foty
(Tak tak tak zakosilem Mironowi aparat). Nie beda to co prawda zdjatka w stylu

Olkie
http://olkie.deviantart.com/

Antygon
http://adamsik.deviantart.com/

Swider
http://mswider.deviantart.com/

Konsultant
http://szwedzik.deviantart.com/

, bo jest to zwykla Idiotenkamera 4.2 megapixela, ale lepszy Rydz...

Poza tym prosilbym Was o monitorowanie czy Panstwo Kacze nie wystawilo na mnie zadnych listow gonczych. Dlaczego mialo by to zrobic? Z prostej przyczyny JA obywatel III RP zalozylem sobie konto w Szwajcarii. Jestem ciekaw czy Ziobro osobiscie pofatyguje sie, by sprawdzic stan mojego konta, czy tylko przysle jakis tam swoich przydupasow.

Z innych kwestii - sporo ciekawych infromacji sportowych plynie z kraju.
1. Janczyk do Moskwy.
2. Dudek do Madrytu (co za emetytura...)
3. Dzis Polska Argentyna - Polska (kiepsko to widze)
4. Polska - Francja 3:2 (Francuz w ogole nie wie nic o siatkowce i sie nie przejmuje, za to Holendro-Niemiec lazi naokolo i twierdzi, ze tylko Geje graja w siatkowke, bo lubia nosic krotkie spodenki)

Ide sie poklocic o terminy Assesment Centers i obejrzec mieszkanie.

Pozdrawiam,
makowa

wtorek, 10 lipca 2007

O co biega w mim projekcie

a przynajmniej im wiecej robimy w projekcie tym bardziej zaczynam podejrzewac, ze takie cos byloby stanem idealnm

pozdrawiam,
makowa

Dom – pociąg – monopolizacja handlu - tramwaj – Rosenthal – tramwaj – monopolizacja handlu – pociąg – dom

Ten będzie troszkę dłuższy. Opiszę mój typowy dzień i parę drobiażdżków z nim związanych.

Po pierwsze gdzie właściwie jestem?
Obecnie siedzę w okolicach Bazylei tu:



A dokładnie to pracuje w Basel, a mieszkam w Stein (stacja Stein-Saeckingen):

Może na początek opiszę moją codzienną, poranną drogę:
Około 7.20-7.30 rano wychodzę z domu (Brotkorbstarsse 22) i idę na dworzec. Zajmuje mi to jakieś 5-10 minut. Pozytywne jest to, że mając bilet miesięczny mogę sobie jeździć praktycznie wszystkim (niestety na prywatnym promie płynącym przez rzekę kazali chamy płacić) i tym samym czasami zamiast czekać sobie spokojnie na S-Bahn to podjeżdżam sobie pośpiechem (Inter-Reggio).








Po 30 minutach (20 jeśli załapie się na IR). Jestem w Basel, na dworcu SBB. Potem wskok w tramwaik 2 (nigdy nie czekałem tu więcej niż 5 minut na tramwaj – co jak co ale komunikację miejską to mają w dechę).


No i jestem w biurze.

A tutaj mala mapeczka:

http://maps.google.com/maps/ms?ie=UTF8&hl=en&msa=0&msid=117048481729735497363.000434e489ed47ee42c4e&z=11&om=1

Czasami zapomnę wziąć coś na śniadanie i wtedy zachodzę sobie do Coopa lub (….jak to sie nazywa...). To co jest uderzające, że te 2 sieci przejęły znakomitą większość handlu detalicznego w tym kraju. Co więcej nie mówię tu tylko o sklepikach osiedlowych i dyskontach, ale te dranie mają w łapie wszystko (także sklepy sportowe, ogrodnictwo, ubrania etc.)!!! Ponoć jak ktoś na giełdzie dla dowcipu powiedział, że Aldi planuje wejść na rynek szwajcarski, to prezesi wspomnianych firm o mało nie pomdleli z przerażenia jakie wywołało w nich widmo konkurencji.

A jeśli chodzi o same zakupy to w sumie nie jest źle. Ceny co prawda nie są niskie, ale co zadziwiające wiele artykułów jest nawet tańszych niż w Polsce (wino, sery, odzież sportowa, gdzie niegdzie Red Bull – na razie tylko to sprawdzałem, jutro czeka mnie kupno miesa na kolacje - i juz sie boje).

Generalnie trzymam się następującej zasady:
- jeżeli coś kosztuje w Polsce 1 PLN a w Szwajcarii 1 CHF to dla mnie jest to spoko cena, ponieważ jeśli chodzi o liczbę monet, którą dostaje tu i w Polsce to jest bardzo podobna (choć oczywiście mają różną wartość)

Zobaczymy jak na tym wyjdę pod koniec miesiąca.

Plany na dziś:
- popracować ciężko
- kupić sobie buty sportowe i zapisać się na siłkę
- zrobić „wyjazdowe pranie”
- zastanowić się w co mogę przerobić mapę z google’a (http://www.tupilem.prv.pl/?)

Pozdrawiam,
makowa

Plany i pierwsze problemy

Witam ponownie.

Po pierwsze po raz kolejny chciałem pochwalić mój pobyt tutaj, a mianowicie chciałbym powiedzieć, że miesięczny karnet na firmową siłownię wynosi 35 CHF (35*2.20= około 77 pln). Nie dość, ze tani to jeszcze ładny i w ramach mego business parku.

Plan jest więc następujący:
Kupić dziś buty do ćwiczeń, ponieważ bojąc się przeciążenia bagażu nie wziąłem niczego w tym stylu. (chwała Bogu okazuje się że teraz zapanował okres przecen i ceny są nawet niższe niż w Polsce!!!, jak widać marketing równoległy ma plusy i minusy). Następnie regularnie ćwiczyć i zrzucić kilka kilo.
Ćwiczyć tą przeklętą przez Pana germańską mowę. (na początek pożyczyłem od Mirona kilka kursów na DVD – to oznacza co najmniej godzinkę dziennie przed lapem – w trakcie jazdy pociągiem).

Niestety muszę także powiedzieć, iż pojawiają się pierwsze rysy na wizerunku Szwajcarii jaki mam w swoich oczach. Pomimo niziutkich podatków i rozwijającej się ekonomii i sytego społeczeństwa to jest jednak Państwo socjalne. W dodatku w wersji niemieckiej. Na razie spotkałem się z dwoma szokującymi przejawami:

W tym kraju w dobrym tonie jest segregować śmieci, jednak są przepisy określające kiedy możesz wrzucać te szkło, puszki etc. do takich pojemniczków na ulicach, a kiedy nie.
Innymi slowy ekologia od 11.00 do 13.00 i od 22.00 jest nielegalna.

Inny nieprzyjemny wypadek to fakt, ze ludzie tu raczej wynajmują mieszkania, a nie kupują je, a wynajęte mieszkania mają jedną pralnię na cały budynek. To doprowadza do sytuacji, w której istnieje grafik stwierdzający, kiedy mam prawo zrobić pranie, a kiedy nie.

Niestety moja kolej jest za tydzień, a pranie już mi się kończy. Ale gdzie chłop nie może – tam Mirona pośle. W jego budynku interpretacja i implementacja przepisów dokonuje się w wersji o wiele bardziej liberalnej, niż w moim Stein (a przystanek kolejowy nazywa się Stein-Saeckingen – po stronie szwajcarskiej jest Stein, po niemieckiej – Saeckingen przy. red.). Dlatego też plan na wieczór - robić pranie u Mirona. Plan na środek dnia – modli się, by nikt nie rozpoczął prania przed moim przyjściem.

Pozdrawiam,
makowa

sobota, 7 lipca 2007

Weekend

Znowu ma troszke czasu by cos napisac.

podsumowujac:
- przyzwyczajam sie do Stein
- praca powoli nabiera ksztaltu

A co sie dzialo wczoraj i dzis?
Wczoraj byl piatek tygodnia koniec, a wiec i poczatek. Pozwiedzalismy troszke klubow, spotkalismy kilka sob z pracy. Generalnie fajnie bylo. Niestety bardzo w oczy rzuca sie tu pewien problem. Na podstawie moich obserwacji i opowiesci kolegow podryw w Basel pozostaje niestety faktem tylko na poziomie teoretycznym.

Z ciekawych wydarzen wczoraj - wydarzylo sie cos nieprawdopodobnego. Spotkalem atrakcyjna Angielke i to w ilości 4 sztuk. W jednym kraju, ba w jednym lokalu. Niebywale.

Z innych doswiadczen - okazuje sie, ze kebaby tutaj sa wielkie niczym sanktuarium. do tego naprawde smaczne. Znaja sie tu na jedzeniu - musze przyznac.

Dziś jest piękny dzień. Pogoda - marzenie. Okazało się, że Stein to naprawdę piękna okolica, a te pagorki kolo domu to wcale takie male nie sa. Moze jednak tam zostane?
Teraz siedze u Mirona. Poczatkowym planem na dzien dzisiejszy byl wyjazd do Zurichu na cos co sie nazywa Zurichfest, ale nam sie odechcialo. W zamian idzemy dzis na kolacje z ludzmi z programu. Dam znac, czy nie zrobilem zadnej chryi.

papaty
makowa

4 lipca - 7.42

4 lipca – 7.42

Właśnie zdobyłem nowego przyjaciela. Nazywa się TNW (to chyba od Transportverdienst NordWest). Jest super. Pokazuje mi jak wkręcić się do pociągów i tramwajów. Co więcej mówi do mnie Junior. Ot tego momentu mam wielkie szacunek na mieście.

pozdrawiam

Makowa

p.s. znowu (wciąż?) pada. Ostatni raz słońce widziałem w sobotę – w Warszawie.

3 lipca - 23.28

Właśnie przylazłem do domu. Współlokatorek nie widziałem. Dzień z jednej strony troszku rozpieprzony, z drugiej troszkę wyjaśniający.

Ciągle mieszkam w Stein, w dodatku poznałem dziś pełną nazwę mojej wioseczki, ale niestety już zapomniałem. Pozytywne jest to, że już kilka osób zobowiązało się przetrzymywać mnie po imprezach.

Z przyjemnych info – dziś mieliśmy kolacyjkę z ludźmi z programu. Ludzie jak ludzie, brakuje mi u nich troszkę słowiańskiego temperamentu. Kolacja super. Kuchnia fusion. Na zakąskę cała góra sushi, potem inne pyszne rzeczy. Suflet na kolację był wow.

Wnioski:

- Transport publiczny w Basel i okolicach jest super, jeżeli ma się bilet miesięczny. Muszę sobie jutro taki sprawić.

- podatki w Basel są super wysokie, a w mojej wioseczce znacznie niższe (jeden z nielicznych punktów za pozostaniem)

- muszę koniecznie przypomnieć sobie niemiecki, ponieważ okazuje się, że nie każdy zna tutaj angielski, poza tym zawsze może mi to dać kilka dodatkowych punktów u ludzi.

Plany na jutro:

- ustalić plan imprez na najbliższe tygodnie (Zurych w weekend?)

- wozić z sobą niemiecki i kuć

- kupić rano ten przeklęty bilet

- założyć konto

- przycisnąć FREi’a o zwrot kasy i rozwiązanie na Internet (może faktycznie powrót do domu późnymi pociągami nie jest złą ideą?)

Teraz pobawię się lapem i lezę spać. Dobranoc

3 lipca - godzina 7.45

3 lipca – 7.45

Brotkorbstrasse 22…

Brotkorbstrasse 22……

Brotkorbstrasse 22………

14 CHF poszło się …..

Wnioski:

Szwajcaria to Państwo policyjne i na każdym kroku trzeba mieć przy sobie dokumenty udowadniające wszystko co się da. Od dzisiaj poruszam się wyłącznie z plecakiem.

Dzień Pierwszy, czyli trzeci

Na początek trzeba sobie uporządkować myśli i przypomnieć fakty. Na pierwszy ogień sobota.

18.45 odlot w Warszawy, minusem pożegnania był fakt, że po raz kolejny Pan Konsultant okazał się być ciamajdą i zgubił portfel (albo ktoś okazał się być profesjonalistą i skutecznie mu go zakosił).

2 godziny lotu były przyjemne, pomijając to, ze byłem totalnie niewyspany, koło mnie siedział jakiś Szwab opijający się winem, a wokół mnie siedziała cała kolonia dzieciaków, które nie wiedzieć czemu upodobały sobie jedną piosenkę (nie pamiętam jaką, ale jestem przekonany, że miała coś wspólnego z Paris Hilton).

Z lotniska skutecznie odebrali mnie Miron i Kościuk i pooosszzłłoooo. U Mirona Wyborowa. Potem wyjście do parku, gdzie jakąś imprezę robiła sekta (chyba jakieś good bye part, szczerze mówiąc nie byliśmy przesadnie zainteresowani). Potem impreza wśród byłych magazynów kolejowych i w takich klimatach do 5 rano (przynajmniej ja, chłopakom zajęło dłużej). Potem marsz do hotelu, pomachanie na dobranoc chińskim prostytutkom i lulu.

Wrażenia i wnioski z dnia 1:

- świat jest mały (spotkałem kolesia, który tu mieszka i studiuje, a zna się z Jakubek Kossem jeszcze z liceum)

- mogą se mówić co chcą – marihuana jest w tym kraju legalna (palą wszędzie…)

- w Basel są 3 typy mężczyzn

a) wanna-be-gangsta

b) kolesie o wyglądzie aktorów niemieckiego kina porno (zarówno typowego, jak i gejowskiego)

c) kolesie żywcem wzięci z piosenki Blendersów „Włos to włos”

Zaszufladkowanie tutejszych kobiet jest o wiele trudniejsze.

Niedziela

Wstałem o 9.30 i zjadłem hotelowe śniadanie (przepyszne croissanty…..) i postanowiłem zwiedzać miasto. Po przejściu 200 m materia zwyciężyła nad wolą i wróciłem do pokoju.

Jak już troszkę wydobrzałem to zostałem przez chłopaków wyciągnięty na wycieczkę do Muzeum (tak tak to nie do byle muzeum ale do takiego ze sztuką!!!). To była wystawa kolesia, który robił rzeźby z różnych rzeczy i o różnej tematyce, ale wszystko opiera na metalowych konstrukcjach, które w dodatku powinny się poruszać. Ja zapamiętam na dłużej słonia i bolid F1.

Potem obiad, odprowadzenie Kościuka na Dworzec (w środku Basel jest dworzec Deutsche Bahn, co więcej jest to w zasadzie Państwo niemieckie – mogą dokonać kontroli paszportowej) i do hotelu.

Wrażenia i wnioski:

- 1l Coca-Coli w sklepie to 2 CHF (czyli 4,50 PLN)

- w Basel znajduje się najwyższy budynek w całej Szwajcarii (32 piętra … phi) o nazwie Basel-Messe, jeżeli kiedykolwiek zagubicie się w części miasta znajdującej się po zachodniej stronie Renu – szukajcie go, a od razu połapiecie się gdzie jesteście

- przez dość gęstą zabudowę trudno jest się szybko połapać w mieście bez znalezienie Basel-Messe

Poniedziałek

Zaczyna się … czy to będzie wielki shit, czy cuś bardzo fajnego? Zobaczymy.

Już o poranku zapoznałem się z tym, o czym powiedziano mi później że Basel to Szwajcarska wersja Londka. Ponoć potrafi padać nawet 3 miesiące bez przerwy. Na bramie zameldowałem się totalnie przemoczony.

Troszkę papierów. Poznanie teamu, milion przeprosin, że mieszkam w Pipudówku (tzn. w Stein). Kilka prezentacji, przekazanie miejsca pracy (dali nam do dyspozycji sporą salę szkoleniową, którą odebrali działowi IT, komputery niestety stacjonarne) i lunch. Jedzenie dobre i tanie. Ponoć będziemy płacić jakieś 6-10 CHF od lunchu, czyli naprawdę przyzwoicie.

Potem najfajniejsza część dnia – spotkanie ze sponsorami projektu. Przez 2.5 godziny gadaliśmy o projekcie, o pomysłach, oczekiwaniach itp.. Główny wniosek z całości jest taki, że dają nam cholernie dużo wolności i to jest super. Inne wnioski? Studenci w Europie Zachodniej są kurde rozpieszczeni jak Pański bicz i tutejsze firmy MUSZĄ (to prostu cholerny imperatyw) atakować nowe kraje Unii. Na pierwszy ogień pójdą finansiści.

Ale może parę słów o teamie (oczywiście nieszczególnie pamiętam ich imiona, tragiczny w tym jestem, wiem):

- Francuz (Timothee?) - strasznie grzeczny, a przynajmniej przekonany o swojej grzeczności, poza tym troszkę zmieszany i wycofany

- Niemka (?) – ledwo zauważyłem jej obecność, a chyba jest nawet starsza ode mnie

- Holender (Vinzenz) – szuka, kombinuje, chce być widoczny, ogranicza go to, że w jego zachowaniu i myśleniu widać, że jest ciągle dzieciakiem (ma 18 kurde lat, gdzie ja byłem gdy miałem 18 lat?)

- Szwajcarka (Fabienne) – robi wrażenie, po pierwsze zdrowa jest i brołby, po drugie jest naprawdę bystra, imponuje zainteresowaniami i doświadczeniami, nie jestem na razie w stanie ocenić, czy jest naprawdę miła, czy może ma na tyle rozwinięty soft-skills, że potrafi skutecznie operować nami

Widać, że kontrolę w grupie w pewnym momencie przejmę ja lub Szwajcarka. Będzie się działo.

Po pracy przyjazd do mieszkania. To co oni nazywają korkiem, ja nazywam szybkim przejazdem przez Warszawę. W mieszkaniu pojawiają się 2 problemy:

- mieszkam z dziewczynkami z Niemczech z Politechniki (dopowiedzcie sobie resztę)

- TU NIE MA NET-u. Ten punkt zasługuje na jednogłośne – Kurwa!

Wnioski i wrażenia:

- języki mi się plączą (zaczynam mieszać słówka niemieckie, polskie i angielskie) a widzę, że jednak powinienem odświeżyć niemiecki

- Szwajcarzy starają się przy obcokrajowcach gadać po angielsku, Niemki w moim domu nie mają na razie takiej potrzeby

- chyba zrobiłem dobre wrażenie napotkaniu ze sponsorami, parę razy byłem gwiazdą w konkretnymi rozwiązaniami (Referral Programme) i niestety kilkakrotnie miałem skłonność od popłynięcia z jakimś tematem

Dobra, obejrzę jakiś gupi filmik i idę spać. Pobudka wcześnie. Dobranoc.

piątek, 6 lipca 2007

Dziala?

tescik.

Jutro powiniennem pozamieszczac teksty napisane w tygodniu.

buziaxy,
makowa